W 2000 roku moja koleżanka Iwona Schymalla poprosiła mnie o zastępstwo. Trzeba było jechać do Kołobrzegu i poprowadzić imprezę pod nieco dziwnym (wtedy) tytułem „Herbertiada”. Ucieszyłam się, bo pracę magisterską na polonistyce pisałam właśnie z poezji Zbigniewa Herberta i miałam w planach wywiad z poetą, do którego jednak nie doszło. A tu na miejscu miałam poznać żonę i siostrę poety! Pamiętam, że przez całą długą drogę czytałam jego wiersze i po kilku latach przerwy znowu intensywniej myślałam o sprawach o których pisał. Herbert powinien być przepisywany przez lekarzy dusz tak, daje się  chorym skierowanie do sanatorium. Niepostrzeżenie upiększa nasze myśli, dystansuje do materialnych walorów świata, uczy patrzeć na piękno krzaku tarniny i kościelnych sklepień. Pokazuje, że mądra, skupiona rozmowa z samym  sobą jest najważniejszym dialogiem jaki powinniśmy prowadzić w życiu. Czytanie poezji, a poezji Herberta w szczególności, zatrzymuje czas, każe oddychać głęboko, napełnia mądrością i spokojem. Dziękuję Kasi Pechman za te kołobrzeskie chwile z poezją autora Pana Cogito.