20 sierpnia 2022 odbyła się pierwsza odsłona XXIII edycji kołobrzeskiej „Herbertiady”. Tradycją już jest, że siostrzeniec Zbigniewa Herberta – Rafał Żebrowski przysyła list, gdy nie może osobiście przyjechać do Kołobrzegu. Tak stało się i tym razem. Prezentujemy poniżej treść listu, który został odczytany publiczności przez Marcina Kwaśnego.

DRODZY HERBERTIADOWICZE I HERBERTOŻERCY!

Jakże bliskim było nasze tegoroczne spotkanie i jakże mocnym było me postanowienie, by do Kołobrzegu – miasta wiernej pamięci  o mym wuju, Zbigniewie Herbercie – dotrzeć niezawodnie. Gdybym mógł przypuścić, co się na mą siwą, a niezbyt mocną, głowę posypie, to bym pewnie jeszcze bardziej pragnął spotkania z Państwem tu i teraz. Wszakże strzały losu są śmiglejsze od naszych myśli i pragnień, więc zostałem i tak ustrzelony tuż przed wyruszeniem w podróż nad morze. Pozdrawiam zatem, pełen smutku niespełnienia.

Zwykle starałem się w swym posłaniu do Was zawrzeć wyraziste nawiązanie do programu bieżącej Herbertiady. Tym razem wszakoż chcę odstąpić od owej „tradycji”. Czasy mamy trudne, a przyszłość jawi się mocno mgłami zasnuta, o ile nie w sztafażu chmur burzowych tak ekspresyjnym, że mimowolnie szukamy modlitw, a ci małej wiary – i zaklęć, przeciw gromom, mogącym posypać się na naszą Ojczyznę i głowy jej obywateli. Bezpośrednio za naszą granicą szaleje wojna rozpętana przez jednego z naszych odwiecznych wrogów, znanego nam, co najmniej od XVI wieku, z bezprzykładnego bestialstwa. Nie ma co się okłamywać: Najjaśniejsza Rzeczpospolita w niej uczestniczy, choć główny ciężar i wszystkie jak dotąd cierpienia biorą na siebie nasi mężni sąsiedzi.

Bynajmniej nie chcę udawać, że nie pamiętam lub wszyscy powinni zapomnieć rachunki krzywd, jakie są między Polakami a Ukraińcami. Tak, to prawda, także w równym stopniu przed czystkami etnicznymi ze strony sąsiadów, jak przed nową okupacją sowiecką moi bliscy uchodzili ze Lwowa już wiosną 1944 roku, na mniej więcej tydzień przed Wielkanocą. Właściwie tylko mój dziadek, Bolesław Herbert, miał pełną świadomość konieczności ratowania rodziny, umocnioną niedawną śmiercią najmłodszego z dzieci. Do końca swych dni, tak jak żona i potomstwo, nosił w sobie gorycz wygnania, straszny los egzulów, o którym wspomniał nie przypadkiem Autor Pana Cogito w wierszu Dlaczego klasycy. Pomimo to w pierwszej wersji utworu Wilki, w dedykacji pośród Niezłomnych, wymienił także żołnierzy UPA. Może i dobrze, że od tego zamiaru ostatecznie odstąpił, bo nie zrozumiałoby Go zbyt wielu. Wszakoż mam wrażenie, iż wówczas Jego myśl poszła szlakiem, którym dziś podążają interpretacje prof. Andrzeja Nowaka, jednego z czołowych znawców Rosji pośród polskich historyków. Dziś to widać jak na dłoni: Ukraińcy są inni od moskali i nie tylko dlatego, że mają inne geny, ale głównie z racji przejścia przez szkołę wolności w Rzeczpospolitej Obojga, a szkoda, że nie Trojga, Narodów.

Chciałbym tu i w tym kontekście zaakcentować pewien wymiar twórczości pisarza patronującego tym spotkaniom, tym przeglądom. Herbert mówi do Was głosem wielobarwnym i nie zawsze ze śmiertelną powagą. Jednak Jego poezja jest na wskroś męska, bez żadnych nowomodnych wygibasów pseudointelektualnych. Co więcej, w istocie ów nieraz łagodnie uśmiechnięty mędrzec, będący autorem dźwięcznych jak stal strof, jest w sumie dość ponurym człowiekiem. On w istocie nie miał złudzeń i to na tyle, że nawet nie tęsknił do happy endu czegokolwiek. Wymagał od siebie i bliźnich dołożenia wszelkich starań, by cnoty dochować, a wartości ustrzec, zaś nagród nie przewidywał prócz dekapitacji, czy „chłosty śmiechu zabójstwa na śmietniku”. Nawet najpoważniejsi stoicy uważali, że dobro w postępowaniu zapewni szczęście. Herbert powiada: po doczesności nie spodziewaj się zbyt wiele, a przyszłość, także ta ostateczna, jest dostatecznie niewiadoma, by w niej nie pokładać nadziei. Dziś także wokół siebie jesteśmy świadkami cnót heroicznych, a nie poślednią pośród nich jest narodowe pospolite ruszenie z pomocą ukraińskim uchodźcom. Tysiąc lat chrześcijaństwa nie spłynęło po nas, jak woda po kaczce, co mogę stwierdzić z dumą.

Nie powinniśmy wszakże uspakajać się, bo taka postawa nie jest godna naszego człowieczeństwa. Na koniec chciałbym zacytować fragment traktatu Seneki O szczęściu. Ów filozof nie jest moim ulubionym bohaterem, bo nie raz sprzeniewierzał się swemu stoickiemu powołaniu, nie wspominając o wychowaniu takiej bestii, jak Neron. Wspomniane zaś dzieło nie zachowało się w całości, a spora część tego, czym dysponujemy, prawdopodobnie poświęcona jest łajaniu senatora, który zaatakował pisarza z racji nadmiernej dbałości o dochody. Jednak jakimś niebywałym, wręcz metafizycznym, zrządzeniem losu, przy całkiem mętnych intencjach autora, tekst urywa się na poniższym fragmencie:

„Wy jednak tego nie rozumiecie i macie pogodny wyraz twarzy, który najmniej jest odpowiedni do waszego stanu, w jakim się znajdujecie, podobnie jak wielu innych, których, kiedy wesoło się bawią w teatrze lub cyrku, dom okrywa żałoba, a oni o nieszczęściu nie zostali nawet powiadomieni. Ja zaś patrząc w dal z wysokości spostrzegam, jakie burze albo wiszą nad wami i lada chwila spadną z obłoków, albo już się nisko rozpętały nad waszymi głowami, by z bliska porwać was z waszym mieniem. Cóż dalej? A czy również i obecnie, choć prawie tego nie spostrzegacie, coś w rodzaju wichury nie obraca w krąg waszych umysłów i nie wciąga ich w wiry, tak że za tym samym gonicie i przed tym samym uciekacie, i raz was unosi do góry, raz strąca w przepaść?”

Na tych słowach urywa się traktat O szczęściu Seneki, co możecie potraktować, jako wezwanie siostrzeńca „do nie zasypiania na słowach” jego Wuja. Po czym pozostaje mi tylko życzyć Państwu miłej zabawy… ! Niestosowne? Tylko przy prostackim rozumieniu sensu tych słów, bowiem „zabawa” to także „praca”, „ćwiczenie” itd., itp.